W ostatnim czasie jestem żywo zainteresowana swoim starzeniem się. Być może dlatego niebywale zainteresował mnie artykuł z Dziennika Naukowego o etapach starzenia się organizmów ludzkich. Badania naukowców z Uniwersytetu Stanforda pokazały, że starzenie się nie jest ciągłym procesem biegnącym tym samym tempem przez całe życie. Uczeni wyodrębnili trzy kluczowe progi, w których następują istotne zmiany w naszych organizmach. Punkty te występują średnio po osiągnięciu wieku 34, 60 i 78 lat. Naukowcy przyglądnęli się poziomom licznych białek krążących we krwi każdego człowieka. Obserwując ich stężenie można poznać stan zdrowia konkretnej osoby, ale jest to także coś w rodzaju zegara fizjologicznego. Na podstawie swoich badań uczeni skonstruowali coś w rodzaju zegara. Wytypowali 373 białka, które według nich najlepiej nadawały się do określenia wieku, by za ich pomocą spróbować ustalić wiek danej osoby. Powstała formuła okazała się działać. Dzięki niej uczeni byli w stanie przewidzieć wiek poszczególnych osób z dokładnością do trzech lat. Co ciekawe, gdy wynik wyjątkowo nie pasował do danych faktycznych, np. przewidywalny wiek był niższy niż rzeczywisty, ludzie ci okazywali się okazami zdrowia – wyjątkowo zdrowymi jak na swój wiek. To w skrócie wynik badań naukowców.
Ja natomiast zachwyciłam się liczbami. Ciekawym jest próg 34 lat, który jest zaraz po wieku Jezusowym 33 lat. Od zawsze uważa się, że Jezus zmarł w młodym wieku. Pomiędzy pierwszym etapem starzenia się (34 lat) a drugim etapem starzenia się (60 lat) występuję 26 lat. Pomiędzy drugim etapem starzenia się (60 lat) a trzecim etapem starzenia się (78 lat) 18 lat. Przyjmując, że czwarty etap starzenia się występuje w wieku 88 lat to zostaje jeszcze 10 lat życia w trzecim etapie. Przyjęłam 88 lat bo rzadko kiedy ludzie dożywają 90 lat. Każdy kolejny etap starzenia się jest o 8 lat krótszy. Moim zdaniem z tego względu czujemy, że czas ucieka. Każdy kolejny etap jest krótszy i mamy co raz mniej siły.
Tak, mamy trzy etapy starzenia się organizmu. Nie uciekniemy od tego. Życie się męczy i tym samym męczy nas. Dlatego człowiek jest umęczony życiem. Witalność spowalnia po 34 roku życia z prędkością uśrednioną za każdym razem jakby ubywało 8 lat (moje własne obliczenia). To dlatego w drugiej połowie życia wydaje się, że czas ucieka bo męczymy się bardziej. Po prostu witalności ubywa i zdajemy sobie z tego sprawę. Okazuje się, że to wszystko związane jest z liczbami. Do czterdziestego roku życia (plus/minus pięć lat) można urodzić dziecko aby chociaż móc odchować go do drugiego etapu starzenia się. Bardzo życiowe rozwiązanie.
Weszłam już w pierwszy etap starzenia się. Przełomowy rok 34 lat był podwójnie obciążony ponieważ byłam w ciąży. Cholernie zmęczona była w tej drugiej ciąży. Jak widzę nałożył się początek etapu starzenia się organizmu i dodatkowo noszenia życia. Tak na marginesie to bardzo witalnego życia. Można rzec weszłam z krzykiem i mega umęczeniem w pierwszy etap starzenia się organizmu. Życie przyszło, przyszło szczęście, przyszła zmiana. A teraz czas na akceptację tego stanu życia- nie całkowitego witalizmu. Wiedza wiedzą, odwieczny rytm życia to jedno a drugie to przyjąć i pogodzić się z tym wieku trzydziestu czterech lat, sześćdziesięciu lat i siedemdziesięciu ośmiu lat. Jak dla mnie niebywale trudno to zrobić. Nie jestem pogodzona z tą prawdą życiową. Nie ma na nią sposobu. Nie ma leku czy zabiegu medycznego czy kosmetycznego. Oczywiście entuzjazm, pozytywny stosunek do życia, wiara powstrzymuje od mentalnego starzenia się ale nijak ma się to do powstrzymania fizycznego zmęczenie. Głowa po 34 roku życia może pracować nawet na szybkich obrotach, doświadczenie przerabiać na mądrość, lepiej wykorzystywać czas, wiedzieć co się chce i odróżniać miłość od jej pozorów to nie zmienia jednak stanu rzeczy czyli zmęczenia ciała ruchem fizycznym, brakiem wyspania, kiepskiego odżywiania czy poczucia „o jeden kieliszek za dużo poprzedniego dnia”. Pięknie opisuje to Witkacy „na starość nasze wymagania rosną a możliwości maleją” .
Zmęczenie materiału jest faktem i żadne zaklęcia tego nie usuną. A gdyby tak potraktować swoje ciało jako sportowca i odejść na swoistą emeryturę wyczynowca fizycznego przed trzydziestym piątym rokiem życia. Rzecz jasna pozostać aktywnym fizycznie ale niejako adekwatnie do wieku. Takiego sportowca przeistoczyć w tego co trenuje głowę aby mieć niesłychane wyniki intelektualne. Takie wyzwanie, które jest bardzo możliwe. Mózg rośnie, rozwija połączenia neuronowe w każdym wieku i to od nas zależy jak go ukształtujemy, jak go wypielęgnujemy. Jest czas aktywności fizycznej i czas aktywności mentalnej. Dla każdego adekwatnie do możliwości, zainteresować, wyuczonych zawodów. Można też zacząć coś zupełnie nowego w życiu. Skoro niejako ciało flaczeje to na przekór mózg prężniej. Być może wówczas akceptacja powolnego braku sił nie będzie aż taką uciążliwością a jej przebieg będzie dość łagodny. Zakładam, że prężniejszy umysł przetłumaczy, przewartościowuje i pogodzi się z tą prawdą życiową, że pełnia sił fizycznych to tylko przed 34 rokiem życia a potem to inna siła zjawia się, może nawet zwana mądrością.
KB